piątek, 21 kwietnia 2017

Skoro juz jestesmy w Porto...

to mozna by wyskoczyc do Fatimy.

Pomysl Macka, niby genialny w swej prostocie, ale tlumaczac na polskie realia brzmialby mniej wiecej: skoro juz jestesmy w Poznaniu, no to przeciez koniecznie trzeba zahaczyc o Czestochowe.
Logiczne, prawda? Zwlaszcza ze w tym roku wypada stulecie objawien fatimskich.
Pomysl udalo sie ogarnac logistycznie i prosto z lotniska wynajetym Seatem Alhambra Maciek zawiozl nas do Fatimy.
Przyznam ze mam problem z takimi centrami kultu religijnego. Niby wazne rzeczy sie tu dzialy, noby dobrze zobaczyc i pomodlic sie z prosba o blogoslawienstwo na droge. Ale skupieniu modlitewnemu jakos nie pomaga widok turystow robiacych sobie selfiki na tle figury Matki Boskiej. A i tak w to piatkowe popoludnie bylo tu zaledwie pare autokarow i garstka indywidualnych pielgrzymow, tak ze az wszyskich nas zaskoczyla cisza zeby nie powiedziec pustka.

Sanktuarium ewidentnie przygotowane jest na nalot pilegrzymow. Wyasfaltowany plac przed bazylika ma wielkosc dobrych dwoch boisk pilkarskich. Nowoczesny kosciol sw. Trojcy mi kojarzyl sie z przeogromna sala koncertowa. Jak podawal przydrozny bilboard, w tym roku Fatima spodziewa sie 8 milionow gosci.
Udawalismy ze cos rozumiemy na portugalskiej mszy. Przekazalismy tez list i inne niepisane intencje do Pani z Fatimy.
Na mnie najpiekniejsze wrazenie w tym ogromie i bogactwie zrobily groby trojki dzieci, ktorym tu wlasnie objawila sie Maryja. Trzy proste marmurowe plyty, z wypisanymi imionami Franciszka, Hiacynty i Lucji, na ktore pielgrzymi rzucili kilka pojedynczych kwiatow. Tylko tyle i wystarczylo, by obalic na swiecie komunizm.

Poznajmy sie

Wczoraj poznym wieczorem strudzeni pielgrzymi zapukali do drzwi i nie odmowiono im gosciny. Ba, znalazla sie pyszna kolacja, ciasto, swieze reczniki i posciel - te ostatnie to luksusy, z ktorymi zegnamy sie na najblizsze dwa tygodnie. 

 Po wieczorku integracyjnym o smaku cytryny, dzisiejsza pobudka byla nieco ciezkawa. 
Ale zahartowana w boju ekipa punktualnie zjawila sie na pociag ktory wlasnie wiezie nas z Wieliczki w kierunku lotniska Balice.
A wiec: od lewej mamy walczacego dzielnie z przeziebieniem Kube i jego malzonke Anie, wodzireja naszej grupy, Macka, dalej Jacka -tu wyjatkowo bez wąsow, Michala i waszego skromnego reportera, Magde.