sobota, 29 kwietnia 2017

Wigilia

 Upal z rana jakby zelzal. Ale dzieki temu razniej nam sie szlo, przynajmniej do poki mi i Ani nie odmarzly rece. Na szczescie udalo sie dojsc do albergue z barem i pokrzepic tradycyjnym Cola Cao (lub innymi trunkami).
Hospitalero zareklamowal nam kolejny odcinek jako najpiekniejszy na calej trasie. Owszem, nie bylo zle ale utwierdzilo mnie to w przekonaniu ze Camino Portuguese do az tak wspanialych nie nalezy.
Ale od slowa do slowa, dogadalismy sie tez ze idziemy na Camino Finistere i zostalismy obdarowani przewodnikiem na ten odcinek trasy. Camino znow czuwa nad nami!
Warto wspomniec tez, ze duch geocacherski w narodzie nie ginie i Michal dzielnie czuwa nad tym, zeby podjac cache jesli tylko sa po drodze. Czasem sie udaje, czasem nie, ale dzis dzieki Earthcachowi udalo sie nam zlokalizowac cieple zrodelko (40 st) i zamoczyc rece. Gdybysmy mieli wiecej czasu i lepsza temperature otoczenia, pomoczenie nog byloby naprawde kuszaca opcja.
Z hiszpanskich ciekawostek zauwazylismy objazdowy sklep ze swiezymi owocami morza - pani na zdjeciu kupuje kalmary. Juz widzielismy chleb dostarczany w ten sposob, ale ryby to nowosc. Michal sie rozmarzyl i do konca dnia myslal tylko o osmiornicy na kolacje.
Do Santiago planujemy dojsc juz jutro - tradycyjnie na msze o 12:00. Zapowiadaja deszcz, co tez juz troche jest tradycja naszego wchodzenia do Santiago.

Dzis tez obczailismy logistyke na reszte pobytu w Hiszpanii - Michal, Maciek i ja kontynuujemy spacer do Finistere, reszta ekipy odpoczywa 2 dni w Santiago i dogania nas autobusem w Cee, z tamtad wspolnie idziemy do Finistere i dalej do Muxia.