wtorek, 2 maja 2017

Oto jest dzień, który dał nam Pan!

 Maciek poczul dzis niespotykana wene wiec raz jeszcze oddaje mu dzis glos, okraszajac jego tworczosc moimi zdjeciami:
Dear Diary! :-) Dzisiaj zaczęliśmy dzień rano,bo mój budzik dzwonił już 5:40! Ale wstaliśmy rześcy niczym ptaszki (niektórzy niczym stare kwoki,budząc cały niemal kurnik:-)) i wyruszyliśmy!

Pierwsze wrażenie - to ciemność! Przypomniała mi się moja poprzednia wędrówka z Magdą trasą Primitivo. Tam takich pobudek było całe mnóstwo, tym razem jednak nie musieliśmy się tak męczyć ;-)
Ciemności to nie wszystko, po wyjściu z miasteczka dołączyła też mgła! Zrobiło się cudownie tajemniczo. Sam na sam ze Stwórcą i Jego cudownym stworzeniem! O tej porze było to tym bardziej wyczuwalne,że ruch na drodze (pierwsze kilometry prowadziły asfaltem) był żaden.
A dodać trzeba jeszcze prawdziwy zapach Północnej Galicji - czyli aromat wszechobecnego gumna z wielu hodowli bydła.

Dzisiaj trzymaliśmy się dzielnie we trójkę, rozmawiając o pajdzie chleba ze smalcem i ogórkiem czy szerokim wyborze wyrobów kuchni włoskiej. Michał kreślił obrazy bardzo kreatywnie. A wszystko po to,żebym nie musiał skupiać się na tysiącach małych kamyczków masujących mi stopy nieustannie i obniżających,jednak, komfort chodzenia.

Około 9 słońce zaczęło wychylać się zza szczytów, pokazując swoje pogodne oblicze, czyniac drogę już przyjemną jeszcze przyjemniejszą. Asfalt już wcześniej zmienił się w kamyczkowy masaż stóp, teraz podłoże stało się też bardziej gruntowe.
Po jakimś czasie weszliśmy w strefę pagórków i trasa zaczęła się wić między polami. Mogliśmy obserwować już w pełni nasłonecznione kotliny po jednej naszej stronie, gdy tymczasem po drugiej zanurzaliśmy się w wilgotną mgłę.


Coraz wyżej wznoszące się słońce rozjaśniało również i nasze samopoczucia. Mimo więc bolących stóp, drętwiejącej łydki, chybotliwej kostki, dziurawych i nabierających wilgoci butów czy naciągniętych do granic mięśni szliśmy z uśmiechem na ustach i śpiewem w duszy.

Byłoby naprawdę pięknie do końca,gdybyśmy jednak - zaraz po zameldowaniu się w albergue, wypili po browarku.. Okazało się bowiem,że restauracja jest oddalona o jakiś kilometr od samej noclegowni i zanim się zorientowaliśmy Hospitalera wsadziła nas do samochodu (mieliśmy transport do albergue, a jak!) o suchym pysku... I Michał był bardzo zniesmaczony.
Ale zaledwie po dwóch godzinach wynagrodziliśmy mu tę zwłokę, gdyż,nie zrażeni pokonanymi już kilometrami, ruszyliśmy pod górę do wodopoju. I jeszcze daliśmy chłopakowi wygrać w "O mój z(B)oże".



Commentare

Kilka slow od Macka:
Drodzy Czytelnicy naszego Camino-bloga!

Odnoszę wrażenie, że należą się Wam wszystkim przeprosiny. Otóż nasze zmęczenie i wynikające z tego nerwy, tu na miejscu, są wynikiem arcy ambitnej trasy którą wyznaczyliśmy wespół z Magdą. Samo wyznaczenie to tylko jedna część, druga część to już konsekwentna jej realizacja. Jak wiecie nie jest łatwo, niektórzy na trasie zostawiają więcej bólu niż inni,ale nikt - naprawdę nikt,nie pozostał odporny na kontuzje czy trudy.

Radzenie sobie z trudnościami to również indywidualna sprawa. Jedni są twardzi aż do (nomen omen) bólu, drudzy - jak ja, muszą od czasu do czasu ponarzekać, kreatywnie podchodząc do sprawy odcisków czy bolących pięt.

Gdyby nie tak ambitna trasa, nie mielibyśmy zapewne aż takich trudności. Nie byłoby zapewne też tyle sposobności do ich komentowania na blogu.

Czy Twórczyni bloga mogla pisać bardziej wyważenie? Pewnie tak. Czy mogła być mniej kąśliwa? Oczywiście. Czy nie stała by się "bardziej ludzka", gdyby wspomniała też o swoich problemach? Zapewne.

Ale czy Magda pisała o tym,że codziennie dzwoni rezerwując noclegi dla całej szóstki? Że jest naszym oknem na świat i tłumaczem każdego dnia? Czy pisze o tym,że gdy część grupy decyduje się zostać kolejne trzy dni w Santiago,to zamiast poleżeć w śpiworku (co uwielbia) siada przed komputerem i szuka noclegu. Kontaktuje się z kolegą z Teneryfy celem znalezienia najkorzystniejszego transportu dla tejże trójki do Fisterre? Otóż nie. Nie ma na blogu takich rzeczy.
Wszyscy, znający Magdę wiedzą,że jest bezkompromisowa i twarda,że nie lubi mówić o swoich słabościach,że zaciska zęby i prze naprzód. Ale wiedzą też,że potrafi zrezygnować z własnych przyjemności i pomóc.

Drogi Nieznany! Zastanawiam się,czy przypadkiem nie cechuje Cię pewna małostkowość,którą między wierszami zarzucasz Twórczyni bloga. Spróbuj pisać relacje każdego dnia na telefonie, który sam zmienia słowa. Na aplikacji, która co chwila się wykrzacza i trzeba pisać od nowa.

Tak,można być delikatniejszym, bardziej wyważonym. Ale na koniec pozwolę sobie zacytować pewnego,znanego wszystkim, Klasyka :
KTO JEST BEZ GRZECHU NIECH PIERWSZY RZUCI KAMIENIEM.

W naszym życiu za dużo jest przekleństwa, a za mało błogosławieństwa. Dlatego wszystkim naszym czytelnikom i komentatorom z serca błogosławię! :-)

Maciek

Foto-zagadka

kolejna foto-zagadka, na ktora przyznam sami nie znamy odpowiedzi.
Co oznaczaja litery PK na slupkach wyznaczajacych trase do Santiago?