Porto kusilo malowniczymi kamieniczkami i zabytkami, ale dokladniejsze zwiedzanie zostawiamy na pozniej.
Wzorem mieszkancow udalismy sie na nadmorska promenade, by kontynowac spacer wsrod biegaczy, rowerzystow i spacerowiczow.
Poczatkowo spacer wiodl wzdluz rzeki, ale powoli na horyzoncie pojawial sie Atlantyk.
A jak ocean to i plaza, ktorej czesc naszej grupy nie mogla sie oprzec i pobiegla zanurzyc stopy.
Pozadny lans na plazy nie bylby kompletny bez obiadu w nadmorskiej knajpce. Tu osmiornica z zapiekanymi ziemniaczkami.
Powoli konczyly sie przedmiescia Porto a plaza robila sie coraz bardziej wyludniona.
Niczym Dorotke w krainie Oz wiodla nas magiczna sciezka, wijaca sie wdluz kolejnych plaz i wydm.
Malownicze widoki, urocze domki rybackie, kuszace kafejki - nic tylko isc i podziwiac.