czwartek, 27 kwietnia 2017

Witamy w Hiszpanii

Bladym switem jeszcze raz przeszlismy przez malownicza fortece w Valenca i weszlismy do Hiszpanii.
I od razu zrobilo sie fajniej. Napodkany przechodzien pokazal nam gdzie zaczyna sie oficjalnie hiszpanskie Camino Portugues i nalegal na zrobienie nam sweet foci:
Jak sie dobrze przyjzycie to zauwazycie ze z rana mielismy do Santiago
115km. Z czego wiekszosc po sladach rzymskiej drogi nr XIX, z ktorej pare drobiazgow zostalo.
Potem w knajpie Ania weszla za bar i probowala znalesc butelke czegos a'la koniak celem wzmocnienia siebie i Kuby. Ja swa lamana hiszpanszczyzna probowalam wytlumaczyc barmanowi w czym rzecz, co koniec koncow zaowocowalo dwoma darmowymi! kieliszkami domowej roboty wodki z winogron (grapa/aguardiente).
Dzisiejszy dzien byl mega dlugi i przeogromne ilosci asfaltu wszystkim daly sie we znaki. Ja az siegnelam do wspomagaczy w postaci muzyki na uszach, co
w moim wykonaniu oznacza mega kryzys.
 U innych bylo jeszcze gorzej. Tyle, ze nie musielismy sie az tak spieszyc, bo swiadomi ze czeka nas 35,5km a wszyscy Niemcy wstajacy o 4 rano zajma miejsca w panstwowym albergue, od razu zarezerwowalismy nocleg.

I fajnie sie stalo, bo
dzieki temu nie dosc ze mamy przytulne dwa 3-osobowe pokoiki z widokiem na dachy Redondelii, to jeszcze udalo nam sie zaklepac nocleg na jutro, mimo ze oficjalnie nie przyjmuja tam rezerwacji. 
Ale czego sie nie robi dla sympatycznie wygladajacej malej zmeczonej dziewczynki, ktora jako tako mowi po hiszpansku.

Tak wiec moral z dzisiejszego dnia - drogie dzieci, uczcie sie jezykow obcych, bo warto!