niedziela, 23 kwietnia 2017

Camino czuwa

Wczoraj Maciek pol wieczora wertowal internet celem znalezienia Mszy sw. i nijak nie pasowalo. 
Nie pozostalo nic innego tylko isc do przodu, co tez uczynilsmy.

Poczatkowo znow mielismy klimaty nadmorskiego kurortu, idziemy, starajac sie omijac tabuny rowerzystow i spacerowiczow. 
Patrzymy a tu kosciol. A w nim msza - akurat druga jej polowa, ktora udalo sie zrozumiec na tyle by pojsc do komunii.

Po tej krotkiej przerwie kontynuowalismy spacer i na szczescie betonowy deptak wkrotce ustapil miejsca znanej juz drewnianej kladce wzdluz plazy.

Po jakims czasie Camino jednak nas zaskoczylo, odbijajac znad plazy w interior. W koncu mielismy wrazenie ze poznajemy Portugalie spoza turystycznych folderow, reklamujacych plaze wokol Porto. Raczej to wygladalo jak Janow pod Karczewem, szklarnia obok szklarni, przetykana polami ze wszelkimi warzywami. 

Camino portugalskie to nie tylko spacer   wzdluz plazy. Czasami wyglada nieco inaczej:


Kilometry zaczely byc odczuwalne w nogach, ale majac wizje zarezerwowanego noclegu niespiesznie zaszlismy do supermarketu. Potem jescze 1.5 km wzluz ruchliwej drogi zakorkowanej wracajacymi do Porto sloikami.


 Dochodzimy do schroniska a tam zdziwko: rezerwacji ani wolnych miejsc niet. 

Ale Camino czuwa: karetka! zostalismy odtranportowani 3 km nazat, do nowo otwartego schroniska, gdzie jestesmy jedynymi goscmi!
Drugi dzien- kolejne 28km za nami!