W koncu zaczelo sie Camino jakie znamy! Pobudka o 6 i wyjscie ze schroniska bladym switem.
Oczywiscie to nadal Camino portugalskie, wiec na dzien dobry musial byc obowiazkowy lans wzdluz plazy, urozmaicony widokiem pieknej, choc zaniedbanej fortecy.
Camino nie podarowalo nam wczorajszego przejscia na skroty i dzis uczciwie idac szlakiem musielismy zrobic dodatkowe 3km, az do znanego z wczorajszej przygody z karetka, schroniska Czerwonego Krzyza.
Ale wkrotce nadmorskie widoki ustapily miejsca pagorkowato polozonym wioskom.
Ekipa z Wieliczki, walczaca jeszcze z dolkiem psychicznym po wczorajszym asfaltowaniu w pelnym sloncu, w koncu zaczela dochodzic do siebie! Kto by pomyslal, ze kilka pagorkow i lekko zachmurzone niebo tak podbuduja morale grupy!
Po drodze trafilismy na resztki procesji- zakladamy ze z okazji niedzieli Milosierdzia Bozego- kwietny dywan ciagnal sie srodkiem drogi przez dobre pare kilometrow.
Pojawily sie cytrusy w ogrodkach i sadach, znalazl sie tez czas na tradycyjne na Camino cola cao.
Trasa wiodla przez pachnace eukaliptusowym lasem wzgorza. Slonce wyszlo zza chmur dopiero na ostatnich kilometrach.
Ucieklismy jeszcze na godzinke w cien knajpki z fast foodem i zimnym piwem, a teraz zbieramy grupe rozbita na dwa pokoje (panie na lewo, panowie na prawo) na wieczorny lansik po Viana do Castelo. Za nami 21+3 nadwymiarowe kilometry.








Na razie z opisów to wygląda bardziej na piknik przerywany dla zabicia nudy spacerami połączonymi ze zwiedzaniem. Gdzie te trudy pielgrzymki? Poproszę o więcej "mięska" i traumatycznych przeżyć na szlaku. :-D
OdpowiedzUsuńPanie na lewo? A ja zawsze słyszałam, że women on right becouse they are always right :)
OdpowiedzUsuńi doczekałem się pięknych zdjęć... dywan kwietny piękny i ten kościółek na rozdrożu...
OdpowiedzUsuńNo... pierwsze dni za nami - czekamy na konkursik... :)))
Mnie się też nie podoba ten komentarz . To jest dość osobisty blog i bardzo dobrze! Nie zauważyłam tu wcale uwag o tym, że debiutanci są ciężarem dla weteranów.
OdpowiedzUsuń